To przysłowiowy rzut na taśmę. Tylko uznanie za jeden z siedmiu światowych cudów Natury uchroni Mazury przed zniszczeniem. Teraz są oazą dzikiej przyrody przeplataną hałaśliwymi grajdołami. Mogą się stać jednym wielkim grajdołem.
To przysłowiowy rzut na taśmę. Tylko uznanie za jeden z siedmiu światowych cudów Natury uchroni Mazury przed zniszczeniem. Teraz są oazą dzikiej przyrody przeplataną hałaśliwymi grajdołami. Mogą się stać jednym wielkim grajdołem.
Na szczęście nie wszystko. Bo mieszkańcy Mazur twierdzą, że tak naprawdę odkrywanie ich ojczyzny zakończyło się w latach sześćdziesiątych. Potem było już tylko przyjeżdżanie w odkryte wcześniej miejsca. Przykład? Choćby odkryty wcześniej i popularny Wilczy Szaniec Hitlera w Gierłoży, gdy kwatera Himmlera w Pozezdrzu wciąż jest nieznana. Grajdołem będzie więc np. Sztynort, ale już nie Doba.
Nazywanie Mazur krainą tysiąca jezior jest niesprawiedliwe; jezior jest znacznie więcej.
Mazury polskie są dopiero od nieco ponad pół wieku. Tysiąc lat temu były zamieszkałe przez liczne, spokrewnione z Litwinami plemiona pruskie. Nie utworzyły one jednego państwa. Byli jednak zbyt silni i niebezpieczni, więc do ich pacyfikacji posłużono się Zakonem Krzyżackim. Ten zadanie wykonał, Prusów schrystianizował, wymordował albo zniemczył. Niemal ciągle walczył z Polską, ale nie da się nie wspomnieć także o jego roli kulturotwórczej. Ale z drugiej strony całe południe Prus było zamieszkałe w większości przez Polaków, emigrantów z Mazowsza, zaproszonych przez Krzyżaków w miejsce wytępionych Prusów. I właśnie od nich pochodzi nazwa krainy oraz fakt, że Mazury należą do Polski. Bo gdyby tam żyli tylko Niemcy, jest bardzo prawdopodobne, że Rosjanie nie daliby nam ani ara Mazur.
Sercem, a zarazem najatrakcyjniejszą częścią Mazur jest Kraina Wielkich Jezior Mazurskich, leżąca w środku. Cały ten krajobraz ma nieznacznie więcej lat niż egipskie piramidy czy brytyjskie Stonehenge. Około 10 tys. lat temu topniejący lodowiec zostawiał po sobie ciągi wzgórz. Topniejąca woda wypłukiwała pod lodem głębokie rynny. W szerszych zagłębieniach pozostał lód, który z czasem się stopił.
Wyjątkowość Krainy Wielkich Jezior Mazurskich wynika z faktu, że jest ona obficie obdarzona przez Naturę i Kulturę, a przy tym intensywnie wykorzystywana przez Rekreację. Inne europejskie pojezierza mają na lekarstwo albo zabytków (jak fińskie) czy przyrody (jak meklemburskie), albo jednego i drugiego (mogący starczyć za całe pojezierze Balaton).
I jak dotąd w miarę bezkonfliktowo współistnieją ze sobą zwolennicy wypatrywania w ciszy rzadkich ptaków, leżenia na plaży, kontemplowania starych murów, zbierania grzybów, moczenia kija, pływania w ciszy pod żaglami, czy w piekielnym hałasie (są tacy, i to wcale nie tacy nieliczni, dla których sam ryk silnika jest atrakcją samą w sobie). A jeszcze do tego są rolnicy, leśnicy i rybacy, mający swoje własne interesy, niekoniecznie zbieżne z turystami.
Żeglarze i motorowodniacy mają jeziora, łącznie ponad 500 kilometrów kwadratowych wodnej tafli. Część z nich jest wszakże całkowicie wyłączona; to rezerwaty przyrody, m. in. jezioro Łuknajno.
Brzegi dzielą między siebie wylegujący się na plażach, moczący kija i podglądający intymne życie przyrody. Ekoturyści mają tu niezliczone siedliska kormorana, łabędzie (notabene wcale nie takich rzadkich), perkoza dwuczubego, bociana czarnego, kani czarnej, orła przedniego, bielika, głuszca, cietrzewia, jarząbka, wydry, rysia, wilka, żółwia błotnego, łosia oraz wielu gatunków nietoperzy i owadów.
Wędkarze mają w jeziorach, ale także w czystych mazurskich rzekach waleczne łososie, trocie, lipienie, potężne sumy i przebiegłe sieje. Grzybiarze – zatrzęsienie borowików i kurek. Kajakarze – przepiękne i liczne szlaki biegnące rzekami, jeziorami i kanałami. Żeglarze i motorowodniacy – kilka dużych jezior z przytulnymi portami, jak Mikołajki, Giżycko, czy Ruciane-Nida.
Zwolennicy podziwiania śladów przeszłości mają zamki krzyżackie w Barcianach, Giżycku, Kętrzynie, Nidzicy, Rynie, Węgorzewie, Działdowie, pałace w Sztynorcie, Sorkwitach, Brzeźnicy, Kałkach, Nakomiadach, Drogoszach, twierdzę i most obrotowy w Giżycku, kwatery Hitlera i Himmlera, ośrodek dowodzenia Wehrmachtu, leśniczówkę Gałczyńskiego Pranie, wiadukty w Stańczykach, pole bitwy pod Grunwaldem, setki zabytkowych cmentarzy, park dzikich zwierząt w Kadzidłowie, rezerwat żubrów Wolisko, wioska żeglarska w Mikołajkach, miasteczko westernowe Mrongoville, Muzeum Ziemi Mazurskiej w Owczarni, piramida w Rapie, klasztor Starowierców i cerkiew w Wojnowie. No i oczywiście legendarny skarb armii rosyjskiej zakopany gdzieś w mazurskich lasach. Aby Mazury nie zostały zniszczone jak okolice miast, chroni się je na różne sposoby. Jest Mazurski Park Krajobrazowy (40 000 ha), chroniący m. in. jeziora Mamry i Śniardwy, są obszary chronionego krajobrazu, liczne obszary Natury 2000, ponad sto rezerwatów i tysiące pomników przyrody.
Mazury to także wiele imprez kulturalnych: Piknik Country
i kultura kresowa w Mrągowie, Złota Tarka
w Iławie, festiwal szantowy w Giżycku, rockowe w Węgorzewie i Szczytnie (metalowy), koncerty organowe w Pasymiu.
No i oczywiście jeziora: największe w Polsce Śniardwy (113,8 km²), Mamry (105 km², ale za to zawierające najwięcej wody, 1,0126 kilometra sześciennego lub 1012600000 metrów sześciennych), najdłuższe w Polsce Jeziorak (27 km) oraz Niegocin, Orzysz, Jagodne, Tałty i inne. Zresztą największe jeziora składają się z mniejszych. W skład
Śniardw wchodzą m. in. Łuknajno, Seksty, Mikołajskie, Ryńskie i Warnołty. Mamry tworzą m. in. Dargin, Święcajty, Dobrskie i Kisajno. A system kanałów i rzek łączy je wszystkie w jedną całość.
A co powoduje, że Mazury są na skraju zniszczenia? Ano ci, którzy przyjeżdżają, by się nasycić ich pięknem. Obecnie dwie ich grupy, motorowodniacy i quadowcy. Ryk potężnych silników, wywoływane przez szybkie jednostki, fale, zryta ściółka, połamane krzewy, zanieczyszczenie powietrza i wody, agresywne zachowanie sporej części tej grupy sprawiają, że z jezior i lasów znikają co wrażliwsze gatunki oraz ta część turystów, która nie cierpi takich warunków. Spora część żeglarzy już się wyniosła. Niemal wszyscy nie liczą się z pieniędzmi, a przyjeżdżają na jeden lub kilka dni, by intensywnie wypocząć
, bo trzeba pilnować albo interesu, albo zbierać haracz.
Wystarczy, by się zmieniła moda, a zdecydowana większość z nich wyniesie się w ciągu paru dni i Mazury będą uratowane. Może też pomóc wprowadzenie zakazu poruszania się motorówek i skuterów wodnych na części akwenów oraz wytyczenie szlaków dla czterokołowców. Węgrzy wprowadzili taki zakaz na Balatonie i rygorystycznie go egzekwują i mają setki tysięcy turystów, nie tylko miejscowych, ale zwłaszcza z Austrii, Niemiec, Wielkiej Brytanii i Rosji. Mazury mają tylko Polaków i pamiętających o przeszłości tej ziemi Niemców.
Pozostaw swój ślad